piątek, 25 stycznia 2013

Poszukiwacze skarbów

Kupując mieszkanie używane w dodatku w przedwojennej  kamienicy mieliśmy cicha nadzieje ze odkryjemy jakieś skarby i trafi się nam coś ekstra.

Jednym z potencjalnych miejsc na ukrycie skarbów była wnęka którą odkryliśmy w łazience. Pokładaliśmy w niej duże nadzieje bo była idealnym miejscem na schowanie i zamurowanie rodzinnych drogocenności. Niestety pudło. Ilość odnalezionych skarbów: 0

Kolejne miejsce to piwnica. Należy nadmienić że w momencie kupowania mieszkania nie wiedzieliśmy czy będziemy mieć piwnicę. Po jakimś czasie piwnica się odnalazła, byliśmy więc wielce uradowani!

Piwnica dostała się nam z całym jej nieznanym inwentarzem. Po zniszczeniu kłódki (klucza nie posiadaliśmy) naszym oczom ukazało się bardzo zagracone pomieszczenie jednak przyzwoitych rozmiarów. Przy pomocy naszych oddanych pomocników Florka i Michała którzy wystawili wszystkie rzeczy na korytarz (ponieważ w piwnicy nie ma światła) , zaczęłam przekopywać się przez znaleziska. Były tam m. in. stosy papierów, poduszek, kołder, dywanów, materiałów, trochę mebli, walizek i wiekowego sprzętu z kategorii AGD drobne. Niestety znowu pudło. Ilość odnalezionych skarbów: 0.

Większość rzeczy z powodu stopnia zniszczenia bądź braku przydatności nakarmiła kontener "Buli 3" wraz z ostatnimi resztkami gruzu. Mamy nadzieje że zgodnie z zasadą do trzech razy sztuka Buli 4 do nas nie zawita.



Niektóre okazy zachowaliśmy. Jak przyjdzie czas na urządzanie wnętrza postaram się je odnowić i znaleźć dla nich miejsce w mieszkaniu. Będą nam służyć jako namiastka skarbu.




czwartek, 24 stycznia 2013

różne rożności

Dawno nie było wpisu, wiec czym prędzej staramy się nadrobić.

Postępy prac:

Elektryka:

Decyzja zapadła, będzie indukcja! nowa umowa z RWE już podpisana, mamy 13kW! Czekamy tylko na podłączenie. Wymagało to od nas paru występków o których wolimy nie wypowiadać się na forum, ale udało się :)

Elektryka w mieszkaniu już praktycznie skończona, włączając bajery jak światło na balkonie, włącznik do zapalania światła na klatce w mieszkaniu, radio podtynkowe w łazience oraz wyłącznik wszystkich świateł przy drzwiach wyjściowych (tzw. master switch). Pan Marian póki co spisał się na medal, nawet pomógł wybrać ładne gniazdka w przystępnej cenie. Z polecaniem wstrzymamy się do odbioru instalacji, ale póki co żadne z nas tak dystyngowanego, kulturalnego i profesjonalnego elektryka w swoim życiu nie widziało! Poniżej zdjęcia naszych "autostrad elektronów" oraz zagadka:

Ile metrów kabla zostało zużyte w naszym mieszkaniu (2 przepokoje, sypialnia, łazienka oraz salon z aneksem kuchennym)?

Sami poznamy odpowiedz osteczną w weekend ale przy wstępnych szacunkach byłam dużo bliżej niż Maciek.


Dostawy:

Rzeczy do łazenki przyjechały w komplecie oraz nienagannym stanie:


Polecamy sklep 123master.pl - ceny nie do przebicia, obsługa i terminowość bez zarzutu.

Dzisiaj przyjechała też pierwsza część AGD, którego wybór zabrał nam około tygodnia. Żeby nie zagracać mieszkania póki trwa remont, zdecydowaliśmy zamówić jedynie płytę i piekarnik ponieważ modele na które się zdecydowaliśmy są obecnie w promocji. Kupując płytę oraz piekarnik firmy Electrolux dostajemy 500zł na karcie upominkowej w sieci Home & You. Idealne do spełnienia moich zapędów na kupowanie drobiazgów kiedy nie wiemy ile nas wyniesie remont.

Status płytek, baterii pryszicowej oraz kaloryferów: czekamy

Burzenie/Murowanie i prace ogólne:

Burzenie: zakończone
Murownie: zakończone

Obecnie dziury po elektryce zaklejane są już tynkiem i mieszkanie zaczyna wyglądać lepiej z dnia na dzień. Hydraulika juz w dużej części zrobiona. Przesunęliśmy kibelek, a przy okazji poznaliśmy przemiłą sąsiadkę. W jej piwnicy znajdowała się nasza rura odpływowa co oznaczało że potrzebowaliśmy klucz,  żeby ją przesunąć.

Tematy różne:

Żeby z remontem nie było nam za łatwo, dodatkowo zafundowałam sobie dzisiaj pierwszą stłuczkę. Nasza biedna wysłużona Corsa jest teraz w warsztacie i wygląda teraz tak:

Wszyscy cali, tylko możliwość poruszania się po mieście znacznie ograniczona.

czwartek, 17 stycznia 2013

Trójfazowy zawrót głowy


Indukcja, czy gaz. Oto jest pytanie. Zadane w towarzystwie wywołuje tyle emocji co wojna "Pepsi czy Coca Cola", "Xbox czy PS3" albo ogólnie rzecz biorąc "Produkty Apple czy produkty inne niż Apple".

- Indukcja?!?!! A widziałeś kiedyś, żeby Ramsey albo ktoś w MasterChefie gotował na indukcji??- obruszony podnosi głos L.
- Tak, w Junior MasterChef Australia - odparowałem aby już zakończyć ten temat.

Z różnych przyczyn, wybór padł na płytę indukcyjną: nowinka, czystość, szybkość gotowania, wygoda czy też design.


Jak sie przekonaliśmy stwierdzenie "chcieć to móc" nie zawsze jest prawdziwe. Płyta indukcyjna pobiera dużo prądu, wobec czego może wymagać instalacji trójfazowej. Płyta którą wybraliśmy pobiera maksymalnie 7,2kW - czyli o 2 kW więcej, niż mamy przydzielone na całe mieszkanie. No to pędem do RWE.

Na miejscu, podpisaliśmy umowę, aby rachunki przychodziły już na nasze konto, i chcemy dowiedzieć się, o techniczną możliwość - lub nie - przyłączenia prądu trójfazowego do naszego gniazdka.

- A to muszą państwo pytać się u operatora RWE - odpowiada pani pracująca w RWE Stoen.
- yyy, yyy? - Zatkało nas
- No u operatora, Operator jest na Rudzkiej, ale dzisiaj już Państwo nie zdążą.

No to do operatora. Następnego dnia, przemiły Pan pomógł nam wypełnić kilka wniosków i powiedział, że raczej problemów nie będzie z prądem. Musimy tylko mieć zgodę administracji.

No tak, jakżeby inaczej.

Po zgodę! Pojechaliśmy do administracji. Pani powiedziała nam, że wyda zgodę od ręki, jeżeli dostanie potwierdzenie od elektryka, że w ogóle można to zrobić, czy też nie ma już miejsca w rozdzielni itp.

Dzwonimy do elektryka:
- No wie pan, może być ciężko, bo rezerwa na budynek już jest chyba przekroczona o 50%, kiedyś jak się budowało, to nie myślano o tym, że żelazko, że pralka itp. Ale ja Panu nie mogę dać takiej zgody tak czy siak. Musi się pan kontaktować z inspektorem do spraw elektrycznych. On urzęduje raz w tygodniu w biurze administracji.

Jak się też dowiedziałem, instytucja bycia inspektorem powoduje brak telefonu służbowego. Wobec czego, faktycznie można tego człowieka zastać 1 raz w tygodniu.

Postanowiłem, że nie będę z nim rozmawiał o szczegółach, bo całkiem szczerze albo coś przekręcę, albo nie zrozumiem, albo się nie dogadam. Do akcji wkracza więc nasz elektryk - Pan Marian. Pan Marian ustalił, że jak najbardziej pan inspektor się zgodzi wydać takie zaświadczenie, pod warunkiem że administracja się zgodzi.

Dobrze czytacie. Administracja się zgodzi, jeżeli inspektor się zgodzi, a inspektor się zgodzi, jeżeli administracja się zgodzi.

Wobec tego, tydzień później kiedy wypadł kolejny dyżur pana inspektora, doszło do konfrontacji obu stron.

Inspektor uzgodnił Administracją, że zgodzą się oboje, jeżeli zarząd wspólnoty się zgodzi.
- Zgoda! - zgodziłem się z wdzięcznością.

Zgodziłem się więc z panią z Administracji, żeby wysłała ona takie pismo do zarządu z podaniem o zgodę. Zgoda jest, pod warunkiem, że elektryk doprowadzi klatkę po pracy do poprzedniego stanu oraz podpisze się, że wszystko jest zgodne z prawem. Klatka jest w opłakanym stanie do remontu, z kablami wiszącymi wszędzie, więc nie będzie to szczególnie trudne.

Teraz czekamy tylko na faktyczną zgodę na papierze do ręki i zgodę RWE, i już będzie można dokonać faktycznego podłączenia.

Trzy fazy nadchodzą! Trzymajcie kciuki!

środa, 16 stycznia 2013

Na błędach człowiek się uczy cz.1

No i stało się nieuniknione. Popełniliśmy pierwsze błędy. Padło na łazienkę.

Wczoraj odwiedziliśmy plac budowy. Gruzu już nie ma Buli II pełen a ekipa zaczęła dla odmiany murowanie. Okazało się że ścianka po wymierzeniu wypadła o około 20cm w innym miejscu niż mi się wydawało że wypadnie. Na niej miało zawisnąć nasze koryto łazienkowe, które jak się okazało w tej chwili jest za duże i ograniczałoby przejście w łazience.
Raz dwa zmiana planu. Koryto zamiast kwadratowe będzie więc płytsze ale dłuższe - prostokątne. Jak umywalka węższa to i bateria krótsza musi być. Napisałam do sklepu zmodyfikowali już nasze zamówienie więc obeszło się bez jeżdżenia. Zobaczymy co przywiozą...



niedziela, 13 stycznia 2013

Domek z kurzu, który nie runął...

Dzisiejszą notkę o postępach z prac, zacznijmy od humorystycznego wprowadzenia od naszego ulubionego komikso-pisarza xkcd.com:

Własnie tak się czuliśmy, kiedy zobaczyliśmy pierwsze efekty prac naszej wesołej drużyny publikowane wcześniej. Niewiarygodne, ile gruzu potrafi się zebrać z kucia pod elektrykę, z usunięcia jednej murowanej ściany, oraz zdejmowania płytek i przygotowywaniu łazienki pod remont. Całe mieszkanie jest swoistą zawiesiną pyłu w powietrzu, co jednak potrafi wzbudzić w artystycznych duszach odrobinę inwencji twórczej:

Katarzyna Dudek, lat 18 ;), "Dom", technika "Palec w kurzu na czarnym stole"



Gruz jednak znika w błyskawicznym tempie do podstawionego w tym celu kontenera. Kontener "BULI" z radością przyjął kilkaset kilogramów śmieci budowlanych, kiedy jednak najadł się do syta, okazało się, że to za mało:




Strach pomyśleć, co będzie kiedy uda nam się w końcu dostać do naszej piwnicy. BULI III?...


Pierwsze zakupy za nami

W naszych głowach już zaczęła kreować się łazienka. W ostatnich dniach przekopaliśmy setki stron internetowych sklepów, producentów, porównywarek cenowych. Nie obyło się też bez wizyty w paru sklepach w tym w słynnym zagłębiu budowlanym na Bartyckiej, dyskusjach ze sprzedawcami żeby wszystko było tak jak się nam wymarzyło a przy okazji nas nie zrujnowało.


Co ostatecznie kupiliśmy:

  • Wanna: z nią poszło najłatwiej. Właściwie wybrana była już od paru miesięcy przy okazji pierwszej rozmowy w salonie z łazienkami. Pan przekona łnas przy pomocy metalowej szczotki, że na wannę jedyny słuszny materiał to stal emaliowana, a jak stal emaliowana to jedyny słuszny producent - Kaldewei. Padło na model najtańszy który dodatkowo jest teraz w promocji. Producent gwarantuje że posłuży nam co najmniej 30 lat.
  • Bateria wannowa: tu schody były duże. Ja się uparłam przy deszczownicy a Maciek przy termostacie. I jak tu to pogodzić. Rozwiązania były 3: Najdroższe - włożyć wszystko pod tynk. Jak coś ma być pod tynkiem to nie może być made in china bo awaria będzie nas kosztować słono. Najtańsze - wszystko na wierzchu i połączone wężykami - mi się bardzo nie podobało. Padło na coś po środku czyli takie cudo jak na zdjęciu. I tak jest to najdroższa rzecz w naszej łazience, ale Maćka tato ma podobny i mówi że warte swojej ceny.
  • Umywalka + Kibelek: przy wyborze tych dwóch rzeczy poznaliśmy milion odcieni białego a ceny desek wolnoopadających zwaliły nas z nóg. Nie wiedzieć czemu im droższy kibel tym droższa deska a wszystko w niej oprócz kształtu takie samo. Umywalkę chciałam jak koryto - i taką też mam. WC do kompletu było bardzo ładne, kwadratowe. Uprzejma pani w jednym ze sklepów spytała się czy siedziałam kiedyś na takim kwadracie bo są one podobno wyjątkowo niewygodne na dłuższe posiadówki. Padło więc na przyjemniejszy dla naszych portfeli i tyłków model lekko zaokrąglony. Wisieć zaś będzie na Geberit'cie - tu ukłon w stronę naszych majstrów bo mówili że montaż jest łatwiejszy.
  • Bateria do umywalki: Rurka i kurek wystające ze ściany. Maćkowi się nie podobało bo wymarzyła mu się bateria kaskadowa. Jest ona jednak mniej ekonomiczna pod kątem zużycia wody i podobno niemiłosiernie chlapie. Jak zobaczył w połączeniu z korytem to dał się jakoś przekonać.
  • Płytki: Ściana poszła raz dwa. Miało być biało żeby nie pchać się w kolory które nam się znudzą. Żeby nie było nudno i pasowało do starej kamienicy będą płytki cegiełki w stylu tych używanych na stacjach metra. Motyw ostatnio aż nadto popularny ale nam się podoba. Listwy przypodłogowe z tej samej kolekcji nie przypadły mi do gustu więc będą innej firmy. Czy biel będzie podobna zobaczymy jak przyjdą - ryzyk fizyk. Podłoga to już inna historia. Od kolekcji była zbyt oklepana i w małej łazience mogła wyglądać nieciekawie. Rozważaną opcją była też szachownica z płytek 10x10 ale jak powiedziałam to Florkowi (jeden z naszych majstrów) to aż zbladł. Uparłam się na płytki sześciokątne i szukałam tydzień. W internecie jest parę firm które takie robią ale na zamówienie do restaurowania zabytkowych budynków. W końcu odkryłam firmę hiszpańską która ma takowe w swojej ofercie. Tanie nie były, ale że powierzchnia nie poraża to po negocjacjach z dystrybutorem zamówiliśmy. Będziemy jednak musieli na nie poczekać 2 tygodnie.
  • Kaloryfer: nowoczesne płaskie kaloryfery wyglądają fajnie, ale niespecjalnie pasowały nam stylem do łazienki a ceną do budżetu. Będzie więc 6 pionowych żeberek o wys. 150cm w kolorze stali młotkowanej które już się dla nas produkują na zamówienie we Włoszech. Czas oczekiwania 4-6 tygodni.
Płytki i kaloryfer są z Bartyckiej. Jeżeli chodzi o resztę to mimo najszczerszych chęci żaden dystrybutor nie był w stanie pobić cen z internetu nawet ze zniżkami rzędu 30% w stosunku do ceny z katalogu. Jedna pani kombinowała i kombinowała ale powiedziała że ceny które mamy są zaporowe i że trzeba korzystać póki są. Zaryzykowaliśmy więc i zamówiliśmy, teraz zobaczymy czy dojedzie.

niedziela, 6 stycznia 2013

Burzymyyy

Wymarzył nam się salon z aneksem oraz duża a raczej większa niż do tej pory łazienka. Od czego więc zaczęliśmy? Od burzenia oczywiście.
Poniższy plan uwzględnia poglądowo co chcieliśmy wyburzyc:

Udało się zrobić wszystko a nawet ciut więcej. Były zdjęcia przed czas najwyższy na zdjęcia w trakcie. Remont trwa już na całego i dowodów na to mamy kilka:




Jak widać udało się wyburzyć wszystko i to w 2 dni! Dokładniej to prawie wszystko ponieważ zaznaczony "trójkąt" na planie okazał się być pionem z rurami. Pionu nie przeskoczymy więc zabuduje się.
Ale nie obyło się też bez pozytywnej niespodzianki:


zdjęcie prezentuje miejsce po wyburzonym już pawlaczu. Był on głębszy niż ściana poniżej. Gadamy więc z jednym z majstrów - Piotrkiem, który rzecze:

- Może za tą ścianą jest wnęka. Co z tym robimy?
- Burzymy! - odpowiada Kasia - trzeba zobaczyć co tam jest. 
- Ale żeby nie było potem na mnie. Jak Robert przyjdzie i się spyta co to ma być.
- Biorę to na siebie, burzymy na moją odpowiedzialność.

2 min pozniej była już dziura i okazało się że wnęka jest - będzie na kosmetyki w łazience.

Kto wie jak się zburzy ją do końca może na dnie będzie jakis skarb przedwojenny.

Więcej reportaży z placu budowy wkrótce. Jutro wchodzi elektryk i będzie robił nam w ścianach koronki. Przyjeżdża również kontener dzięki któremu pozbędziemy się metrowej warstwy gruzu, która zalega w naszej kuchni.

Ja w międzyczasie bawię się w architekta i rysuję nasze mieszkanie w 3d. Efekty opublikujemy wkrótce.

Nie ma nic gorszego nad sąsiada złego

Zainspirowani notką Kasi i Maćka z dekornika postanowiliśmy zawiesić u nas podobną wiadomość uprzedzającą o remoncie. Lepiej nie zezłościć sąsiadów zanim się wprowadzimy:
Poki co cisza wiec chyba działa :)

sobota, 5 stycznia 2013

Matejko



Wraz z kluczami do mieszkania otrzymaliśmy doskonałą okazję, aby rozwinąć się kulturalnie i poznać dogłębnie meandry wyceny sztuki. Dokładniej, na ścianie naszego nowego gniazdka, wisi piękny - wszak o gustach się nie dyskutuje - obraz olejny o rozmiarach ponad 140x100 cm. To musi być coś warte. Ile? 500zł? 1000zł? A jeśli dobry malarz to może nawet 2000zł? Super! Będzie na lodówkę - myślimy. Więc do dzieła!
No tylko spójrzcie!


Internet w ruch. Z tyłu obrazu plakietka, ledwie daje się odczytać autora i tytuł. "Wędrowni Pajace" - ooo to brzmi drogo. Eugeniusz Geppert! No bo kto go nie zna? Szybka wizyta w internecie pozwoliła dotrzeć do wycen dzieł Gepperta w domu aukcyjnym. Nie wszystkie jego obrazy się sprzedały, ale te, które zmieniły właściciela, osiągały całkiem niezłe ceny. Zobaczmy:



No no! Obraz  mniejszy niż nasz wart 21 tyś dolarów? Super.

Przyjechaliśmy więc po obraz do naszego remontowanego mieszkanka obejrzeć postęp prac (ale o tym będzie następny post)

- A co z Matejką? - Zawołał Robert, nasz dobrodziej - szef ekipy remontowej.
- A no Matejkę bierzemy do Corsy.
- Do corsy? Przecież to nie wejdzie! - powiedział Robert, zawtórowałem mu ja, ponieważ nie ma siły, nie wejdzie.
- Wejdzie wejdzie - zarzekła się Kasia z zaciętością i takim wyrazem twarzy, że lepiej dla obrazu, samochodu i mnie, żeby jednak wszedł. Należy podkreślić, że obraz został namalowany nietypową i trudną techniką zwaną "olej na sklejce", więc nie ma mowy o zrolowaniu obrazu po wyjęciu z ramy.

Wychodzimy z naszym bezcennym dziełem na deszcz, leje jak z cebra.
- O, farba nie spływa! - rzekłem maziając palcem po dziele. To chyba dobrze.

Na tym jednak dobre wieści się skończyły. Obraz nie przechodzi przez szerokość bagażnika Corsy, więc przy użyciu typowego narzędzia, jakiego używają konserwatorzy sztuki - rączki od zmiotki - odgięliśmy gwoździe przytrzymujące obraz do ramy, i wyjęliśmy Matejkę. Ramę połamaliśmy metodą nożno-uliczną, żeby zmieściła się w samochodzie. Obraz wszedł, na dowód - zdjęcie.



Kolejny przystanek - wycena dzieła u wyroczni - czyli w internecie. Link poniżej:
Wycena w Internecie

Zaniepokoił nas fragment o treści:

to oczywiście kulturalny żart. obraz praktycznie bezwartościowy, max.15 - 20 zł. Pozdrowienia dla Pana Macha1948 i Wszystkich Użytkowników forum w Nowym 2013 r.

Bardzo śmieszne. Na pewno się nie zna i wymądrza, a pewnie zazdrości.
Pojechaliśmy do sklepu z antykami, gdzie dokonują wyceny obrazów, ponieważ zdjęcia przesłane im mailowo nie wystarczyły do rozstrzygnięcia czy mówimy o oryginale czy kopii.

Weszliśmy do przytulnego sklepu z antykami, gdzie pan konserwator, przemiły człowiek, z radością zabrał się do pracy. Podniósł naszego Matejkę-Gepperta do światła, i już po chwili wiadomo było że...

... że to kopia. Bezwartościowa. Niestety.

Szkoda... ponieważ powiedział, że jeżeli to by był oryginał, to byśmy za ten obraz wyremontowali spokojnie pół domu. Trudno, nie wyszło, ale sklep z antykami polecamy bo obsługa przemiła i pan nawet się z nas nie śmiał.

czwartek, 3 stycznia 2013

Jak to się zaczęło...

Zapragnęliśmy własnego gniazdka...

Nasza wizja: apartament, nowiusieńkie, marmury na klatce, nowoczesna winda, piękny widok z okna, portier w recepcji, miejsce w garażu, inteligentny dom, okna podłoga-sufit, duży taras, słoneczne, możliwość ustawienia wszystkich ścian po swojemu, garderoba, otwarta kuchnia z wyspą.

Oglądaliśmy ponad rok i nic... zdecydowaliśmy zobaczyć co jest na rynku wtórnym.

11 września o 8:00 stanęliśmy przed pierwszym umówionym mieszkaniem, jak później się okazało TYM JEDYNYM:

W czym się zakochaliśmy: mieszkanie, kamienica przedwojenna, parter, wiszące kable na klatce, elewacja w rozsypce, stare instalacje, rozkład od czapy, kraty w oknach, mały balkon (ważne że jest!), fantastyczna lokalizacja, 3,11m wysokości, stary parkiet i najważniejsze: dusza :)

Poniżej kilka zdjęć z ogłoszenia:









No to do dzieła!

Ale najpierw... Krótka rozprawa na temat sztuki i Matejki...


Zaczynamy

Po co zakładamy bloga: 
  • dzielenie się z naszą rodziną i znajomymi postępem prac na naszym nowym gniazdku. Mamy nadzieję że środki wizualne pomogą nam lepiej przekazać treść niż t-mobile.
  • pamiątka na lata i przestroga jeżeli kiedyś przyjdzie nam ochota zacząć podobny projekt
  • może kogoś zainspirujemy i pomożemy uniknąć naszych błędów
Będziemy opisywać tu wszystko co związane z naszym pierwszym M2
No to zaczynamy...